~~Harry~~
Obudziłem się
koło południa w wyjątkowo dobrym humorze. Wstałem z łóżka i udałem się do
łazienki.
Wczoraj
bardzo przyjemnie gadało mi się z Gwen. Może tego po niej nie widać, ale jest
naprawdę sympatyczna i nieświadomie podniosła mnie na duchu. Szczerze mówiąc,
gdy menedżer poinformował nas, że będziemy współpracować z początkującą
piosenkarką myślałem, że to będzie jakaś tępa blondzia, która tylko kręci dupą,
przystawia się do każdego bogatego faceta i śpiewa z playbacku. Na szczęście
się pomyliłem. Zastanawiam się skąd ona jest. Nie wygląda i nie zachowuje się
jak typowa angielka. Jest dużo ładniejsza i mądrzejsza. W dodatku, z tego co
wczoraj opowiadał Louis, umie walczyć o swoje i nie da sobą rządzić. Imponuje
mi to.
Gdy wczoraj
wyszła od razu włączyłem youtube'a, żeby obejrzeć kilka jej teledysków i
występów. Śpiewa bardzo dobrze, ale mam wrażenie, że nie śpiewa tych tekstów z
przekonaniem, jakby przez nie nie mogła wyrazić siebie. Podejrzewam, że tak jak
my musi śpiewać tylko to, co chce wytwórnia.
Wyszedłem
spod prysznica i wytarłem się ręcznikiem. Ubrałem ulubione, powycierane jeansy
oraz byle jaki czarny t-shirt. Poszedłem do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie.
Wyciągnąłem płatki, miskę, łyżkę oraz mleko. Podczas jedzenia zastanawiałem
się, co będę dzisiaj robić. Wytwórnia dała nam dzień wolnego i trzeba go jakoś
dobrze wykorzystać, nie koniecznie upijając się, czy bawiąc w klubie. Może
zaproszę Gwen na kolację, żeby podziękować jej za to, że nie pozwoliła mi się
zlać wczoraj do nieprzytomności, jak już się kiedyś zdarzało. Nie jestem dumny
z tego, co robiłem w przeszłości i staram się tego nie wspominać. Wiem, że
topienie swoich problemów w alkoholu nie jest najrozważniejsze, ale co miałem
zrobić? W momentach, kiedy mnóstwo problemów spadnie ci na głowę i nie masz
pojęcia jak je rozwiązać. W takich chwilach zawsze robię głupoty, których
później żałuję.
Nie sądziłem,
że spotkam Gwen w tym klubie. Mało osób go zna. Kiedy zobaczyłem ją przy barze
byłem w niezłym szoku i poszedłem sprawdzić, czy to na pewno ona, czy mam
jakieś zwidy po pijaku. Nawet wolę sobie nie wyobrażać co by było, gdyby ktoś
inny zobaczył mnie w takim stanie.
~~Gwen~~
Po wyjściu z
budynku otuliłam się mocniej płaszczem. Słońce zostało zasłonięte przez szare
chmury, które zapełniły niebo. Zimne, mocne podmuchy wiatru szczególnie
odczuwałam na twarzy i nogach.
Dzisiaj
zdecydowałam się na kolorową bluzę i czarne legginsy, co było błędem. Na
szczęście przyjechałam samochodem. Szybkim krokiem ruszyłam do pojazdu, czując
jak wiatr rozwiewa moje długie, czarne włosy, które zostawiłam rozpuszczone.
Wsiadłam do
auta, od razu podkręcając ogrzewanie. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i
wyjechałam na jedną z londyńskich ulic.
Rozmowa z
Clarissą nie była aż taka zła, jak zakładałam, a byłam gotowa na najgorsze.
Kobieta miała dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Przypomniała mi tylko o warunkach
mojego kontraktu i dała upomnienie.
Tylko upomnienie!
Chyba ktoś
podmienił mi menadżerkę. Takie zachowanie jest do niej niepodobne. Zawsze darła
ryja, później obcinała mi kasę i znowu się darła. Nie jestem w stanie zliczyć,
ile razy powiedziała mi, że mnie nienawidzi, i że poprosi główne szefostwo o
zmianę mi menedżera. A jednak nigdy tego nie zrobiła. Może w końcu znalazła
sobie faceta? Muszę się tego koniecznie dowiedzieć.
Nie tylko
zachowanie Clarissy mnie zastanawiało. Kiedy wczoraj wychodziłam z radia
menadżer chłopaków kazał Lou przyjść dzisiaj rano do biura razem ze mną, a
chłopaka nie było. Co prawda Louis później za nim pobiegł, więc pewnie się
dogadał i dlatego nie musiał przyjść dzisiaj rano. Szkoda. Chciałam z nim pogadać
o Harrym i nie tylko. Może wiedziałby co było tą jeszcze jedną rzeczą, o której
Hazz nie chciał mi powiedzieć.
Moje rozmyślania
przerwał telefon, dzwoniący w kieszeni mojego płaszcza. Odebrałam go,
ustawiając na głośnomówiący.
- Hej Gwen - usłyszałam głos Harry'ego.
- Hej! Co jest?
- Mam dla ciebie propozycję… Znaczy jeśli nie chcesz to
nie musisz się zgadzać, ale byłoby miło, gdybyś się zgodziła…
- Harry do rzeczy! - Nie lubię jak ktoś nie może się
wypowiedzieć.
- Chciałabyś pójść dzisiaj ze mną na kolację? - Wyrzucił
z siebie na jednym wdechu.
- Kolację? - Zdziwiłam się.
- Ale to nie jest żadna randka, ani nic w tym stylu.
Chciałbym ci tylko podziękować za to, co wczoraj dla mnie zrobiłaś - wyraźnie
słyszałam zdenerwowanie w jego głosie.
- Okej. Brzmi fajnie.
- To przyjadę do ciebie około piątej.
- To do zobaczenia!
- Pa - rozłączył się.
Propozycja Harry'ego była zaskakująca. Mimo tego chętnie
na nią przystałam. I tak nie miałam planów na wieczór. Właściwie na popołudnie też.
Widać, że Harry się trochę denerwował podczas rozmowy. Nie mam pojęcia
dlaczego. Przecież nie jestem jakaś przerażająca, prawda?
Miło z jego strony, że chce mi podziękować. Właściwie to
nie wiem co takiego dla niego zrobiłam, że zaprosił mnie na kolację, ale
zawsze, kiedy ktoś mnie zaprasza na jedzenie to się zgadzam. Nic na to nie
poradzę. Lubię jeść i próbować nowe potrawy, ale do gotowania mnie nie ciągnie.
***
W budynku znajdowało się
około tysiąc osób. Niektórzy tańczyli, inni okupywali barek, a jeszcze inni
chodzili pijani, gdzie ich nogi poniosły. W powietrzu był wyczuwalny zapach
alkoholu. Przecisnęłam się przez tłum do kuchni, wzięłam kilka butelek wódki i
ruszyłam w stronę schodów prowadzących na górę. Gdy już znalazłam się na piętrze
minęłam korytarz i weszłam przez ostatnie drzwi po prawej. W skromnie
umeblowanym pokoju siedziało pięć osób. Wręczyłam każdemu po butelce
przezroczystego płynu i usiadłam na podłodze obok fioletowowłosej dziewczyny.
Odkręciłam zakrętkę. Przyłożyłam szklane naczynie z alkoholem do ust, wypijając
na raz jedną trzecią zawartości. Popatrzyłam na ludzi znajdujących się w
pokoju. Wszyscy byliśmy już nieźle nachlani, ale w tym momencie nikt nie zdawał
sobie z tego sprawy. Chcieliśmy się dobrze zabawić, jak okoliczni ludzie w
naszym wieku. Nikt nie był świadomy tragedii, która wydarzy się za kilkanaście
minut.
- Co będziemy robić? -
Zapytał Jack.
- Mam pomysł -
odpowiedziała Mia. - Chodźcie za mną.
Dziewczyna wstała i
skierowała się w stronę drzwi, by po chwili je otworzyć. Pozostali, łącznie ze
mną ruszyli za nią. Dziewczyna wyprowadziła nas przed dom. Szliśmy chodnikiem
wzdłuż ulicy. Mia zatrzymała się przed opuszczonym magazynem, znajdującym się
kawałek drogi od wszystkich domów.
- To tu - powiedziała
pewnie.
Podeszła do drzwi
budynku. Otworzyła je i weszła do środka, pokazując ręką, żebyśmy poszli za
nią. Wewnątrz znajdowały się tarcze strzelnicze, kilka szafek i mały stoliczek.
Dziewczyna wyjęła z jednej z szufladek woreczek z białym proszkiem i rozsypała
go na stole.
- Ale najpierw coś na
rozkręcenie zabawy.
Po tych słowach
wciągnęła część proszku przez nos. Każdy z nas powtórzył tą czynność.
Zadowolona Mia podeszła do małej szafeczki. Wyciągnęła z niej trzy pistolety.
- Będziemy celować do
tarcz - oznajmiła. - Nie martwcie się, nikt nas nie usłyszy.
Po tych słowach
wycelowała do jednego z celów. W budynku rozległ się dźwięk strzału. Po kolei
podchodziliśmy, by oddać strzał. Bawiliśmy się świetnie. Zaczęła się druga
tura. Jack nacisnął spust, ale broń nie wystrzeliła.
- Kurwa, co jest?!
Zaczął obracać pistolet
w dłoniach i nim potrząsać. W momencie, gdy wylot był skierowany w stronę chłopaka
broń nagle postanowiła być posłuszna. Po magazynie rozległ się dźwięk strzału. Jack
opadł bezwładnie na ziemię. W miejscu, gdzie leżał zaczęła pojawiać się kałuża
krwi.
_______________________________________________________________
Po kolejnej dość długiej obecności dodaję rozdział. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni. Starałam się, żeby był trochę dłuższy. Zaczęły mi się ferie, więc postaram się w tym czasie częściej dodawać rozdziały, ale nie wiem jak to będzie, bo w czwartek wyjeżdżam.
Pojawiła się perspektywa Harry'ego. Jak wam się podobała? Jak myślicie o co chodzi w części napisanej pochyloną czcionką? Napiszcie co myślicie w komentarzach.
W prawym górnym rogu pojawiła się ankieta i bardzo bym prosiła, żebyście wzięli w niej udział, ponieważ dzięki temu będę mogła się zorientować ilu mam czytelników.
Do następnego :)