- Jak to
jakim? Najzwyklejszym w świecie. Wypiliśmy już kilka głębszych i zapytałaś, czy
wiem, co to jest disco polo. Odpowiedziałem, że nie, a ty puściłaś mi tą
muzykę, która wtedy wydawała mi się świetna do zabawy. Kiedy leciał jakiś
wolniejszy kawałek zaczęliśmy razem tańczyć, a ty mnie pocałowałaś - odrzekł
spokojnie chłopak.
- I ty to
wszystko tak dobrze pamiętasz? - zapytałam z niedowierzaniem. Jak to możliwe,
że ja nie pamiętam nic, a on nawet szczegóły.
-
Najwidoczniej - uśmiechnął się, ukazując swoje białe zęby.
- Nie wierzę
ci. Robisz sobie jaja - powiedziałam niezbyt przyjemnie.
- Jakże bym
śmiał? - odparł teatralnie.
Spojrzałam na
niego złowrogo.
- No dobra,
żartowałem - na jego słowa momentalnie odetchnęłam. - No co? Nie chciałabyś
mnie pocałować? - Zareagował na mój gest.
- Tego nie
powiedziałam
- Czyli
chcesz?
- Tego też
nie powiedziałam. Z resztą nawet nie jesteśmy razem, a znamy się jakieś 24
godzi… - nie dokończyłam, bo chłopak podszedł do mnie i delikatnie musnął moje
usta swoimi, a potem wrócił do stołu. - Czy ty masz coś nie tak z mózgiem?! -
wydarłam się. Louis wywrócił oczami, biorąc łyk kawy.
- Nie
denerwuj się tak. Przecież to nic nie znaczyło, a musisz przyznać, że całuję
wprost genialnie - wyszczerzył się jak idiota, którym z resztą jest.
- Ujdzie w
tłoku - odparłam.
- Obrażasz
mnie - prychnął.
- Smuteczek.
- Nie
zaproponujesz mi śniadania? - zapytał bezczelnie.
- A Bozia
rączek nie dała? Potrafiłeś sobie zrobić kawę, to korona ci z głowy nie
spadnie, jak zrobisz jeszcze kanapkę.
- Nie ładnie
tak traktować gości - powiedział, mrużąc oczy.
- O jejku,
zaraz się popłaczę - rzuciłam sarkastycznie. - Idę zapalić - dodałam, kierując
się w stronę balkonu. Zabrałam z półki paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Po
wyjściu na dwór momentalnie zadrżałam. Zapomniałam, że przecież jest grudzień.
Starałam się zignorować zimno i to, że cała się trzęsłam. Włożyłam papierosa do
ust, wcześniej go podpalając. Westchnęłam cicho. Na moim ciele pojawiła się
gęsia skórka. Dawno nie było tak zimno. Poczułam, jak ktoś narzuca na moje ramiona
płaszcz.
- Przeziębisz
się - powiedział obojętnie Louis.
- Dzięki -
rzuciłam, patrząc na niego. Miał na sobie to co wczoraj. Czarne rurki, szara bluza
Nike oraz trampki w kolorze spodni. Jego brązowe włosy były lekko poburzone. Zaciągnęłam
się papierosem, a po chwili wydmuchnęłam chmurę szarego dymu, która uniosła się
do góry, by po chwili zniknąć. Louis wyjął mi z ust fajkę, powtórzył czynność,
którą wcześniej wykonałam, a następnie ją zgasił.
- Ej! -
krzyknęłam niezadowolona.
- No co? Nie
powinnaś palić. To szkodzi zdrowiu.
- A ty to co?
Też palisz.
- Ja jestem
dorosły - odparł.
- Ja też -
przypomniałam mu. Co on sobie myśli? Nie może traktować mnie jak małe dziecko.
Od dwóch lat mieszkam sama i umiem się o siebie zatroszczyć.
- A no tak.
Chodźmy do środka - powiedział i wszedł do mieszkania. Stałam jeszcze przez
chwilę na balkonie. Po chwili poszłam śladami Louisa. Wewnątrz było dużo
cieplej. Zdjęłam z siebie płaszcz. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę,
że nie jest mój. Był czarny i męski. Rzuciłam go na jedną z beżowych,
skórzanych kanap. Stwierdziłam, że nie będę się trudzić i szukać Lou. Poszłam
do swojej sypialni. Wyciągnęłam z szafy czarne, obcisłe jeansy oraz szarą,
dopasowaną bluzkę z dekoltem i rękawami 3/4. Założyłam wybrane ubrania. Udałam
się do łazienki. Rozczesałam włosy i delikatnie się pomalowałam. Nie ma po co
przesadzać. Przed wywiadem i tak zrobią mi nowy makijaż. Weszłam do salonu.
Louis siedział na kanapie sprawdzając coś w swoim telefonie. Kiedy podeszłam
bliżej podniósł wzrok.
- Wywiad mamy
o 17, ale mamy być na miejscu o 15:30 - poinformował mnie chłopak, a ja
wywróciłam oczami. No oczywiście. Każą nam przyjść wcześniej, żebyśmy zdążyli
nauczyć się na pamięć rzeczy, które będziemy musieli powiedzieć. W tej branży
nie ma żadnej wolności. Robisz, mówisz, śpiewasz, ubierasz się w to, co ci
każą. Najchętniej kierowaliby też naszym życiem uczuciowym. Nie mogę się z
nikim spotkać bez wcześniejszego zapytania o zgodę. Mają hasła do moich
wszystkich kont na portalach społecznościowych. Za każde nieposłuszeństwo, bądź
inny wybryk ponoszę surową karę. Czasem mam wrażenie, że traktują wokalistów
jak maszynki do robienia pieniędzy. Koncert tu, wywiad tam, taka reklama, taka
sesja zdjęciowa. Zero życia. Jedyną rzeczą, która to wszystko rekompensuje są
fani. Fani, którzy są gotowi pójść za mną wszędzie. Wykupują wszystkie bilety
na koncert i wszystkie gadżety, dając zarobić tym mendom z Modestu. Czasem
żałuję, że zgodziłam się na ten kontrakt, ale gdyby nie owy Modest nie byłabym
aż tak znana. Jak to mówią - kij ma dwa końce.
- Ok -
westchnęłam.
- Mogę mieć
do ciebie prośbę?
- Tak. Chyba
tak.
- Bo wiesz,
przyjechaliśmy z chłopakami jednym samochodem i oni go wczoraj zabrali, jak
wychodzili, a ja chciałbym się przebrać przed tym wywiadem.
- I co w
związku z tym? - udawałam, że nie wiem o co mu chodzi.
- Ty masz
samochód, więc pomyślałem, że jadąc do radia moglibyśmy wpaść na chwilę do
mnie.
- Spoko, ale
najpierw coś zjemy. Głodna jestem - rzuciłam i nie czekając na jego odpowiedź
poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i bez zastanowienia wyjęłam z niej
kawałek kiełbasy. Nie chce mi się robić kanapek, a to na pewno starczy do
obiadu. Podejrzewam, że w tym radiu przed wywiadem też podstawią nam coś do
jedzenia. Louis wszedł do kuchni, spojrzał na mnie, a jego oczy zrobiły się
dwukrotnie większe.
- Kiełbasa? -
zapytał zdziwiony.
- Tak. Jakiś
problem? - uniosłam jedną brew.
- Nie,
skądże. Po prostu pierwszy raz widzę, jak dziewczyna je kiełbasę w taki sposób,
jak w ogóle je kiełbasę.
- Może jestem
inna niż wszystkie dziewczyny, które znasz? - mrugnęłam do niego zaczepnie.
- Może. Dasz
mi kawałek? - najwidoczniej nie zauważył mojego gestu.
Odsunęłam
się, dając mu wolną drogę do lodówki. Chłopak podszedł, wziął kiełbasę i zaczął
ją jeść.
***
Gdy zjedliśmy
"śniadanie" udaliśmy się do mojego samochodu. W czasie drogi z mieszkania
na parking żadne z nas się nie odzywało. Kidy wsiedliśmy do pojazdu Louis podał
mi tylko adres, a ja wklepałam go do nawigacji. Cisza w czasie jazdy w ogóle mi
nie przeszkadzała. Miałam czas na przemyślenia na temat chłopaka siedzącego
obok, który gapił się w okno. Z tego co zauważyłam jest arogancki, bezczelny,
bywa chamski, ale potrafi być opiekuńczy. Ciekawa mieszanka.
Jazda przez
Londyn była taka jak zwykle. Korki, tłok... Uroda wielkiego miasta. Dojechałam
do bloku Lou i zaparkowałam na tyłach. Szczęście, że mam w samochodzie
przyciemniane szyby, jeszcze ktoś by nas zobaczył. Wysiedliśmy z pojazdu. Po
podejściu do tylnego wejścia chłopak wpisał jakiś kod i wszedł, najwidoczniej
zapominając, że jestem z nim. Weszliśmy do windy.
- Hej! Ziemia
do Lou. Żyjesz? - pomachałam mu ręką przed oczami.
- Sorry. Trochę
się nie wyspałem - odpowiedział, a ja się zaśmiałam. Louis spojrzał tylko na
mnie spode łba.
Gdy winda
zatrzymała się na ostatnim piętrze, wysiedliśmy z niej. Szłam za chłopakiem
długim korytarzem. Ściany były pokryte złotą farbą, a podłoga wyłożona czerwoną
wykładziną. Czułam się jak w jakimś zamku. W końcu dotarliśmy do ciemnych, mahoniowych,
drzwi. Louis wyjął klucz z kieszeni i je otworzył, wskazując gestem ręki, żebym
weszła do środka. Wnętrze znacznie różniło się od korytarza. Mieszkanie było
urządzone w sposób nowoczesny. Białe ściany, a na nich zdjęcia różnych piłkarzy
oraz zespołów. Podłoga była wyłożona jasnymi panelami, a okna pozasłaniane
przez rolety.
- Poczekaj w
salonie, a ja pójdę się umyć i przebrać - poinformował mnie chłopak i zniknął
za drzwiami, jak podejrzewam swojej sypialni. Weszłam do salonu. Mój wzrok
przykuła ogromna plazma powieszona na ścianie. No nieźle. Niedaleko stały
białe, skórzane fotele. Ciekawe jak często musi tu sprzątać, skoro ma prawie
całe białe mieszkanie. Znając życie ma kogoś do sprzątania, bo facet by czegoś
takiego nie ogarnął. Przy ścianie obok okna stała wielka biblioteczka. Nie
sądziłam, że tak lubi książki. Jest tu ich chyba z tysiąc, jak nie więcej.
Przeczesywałam wzrokiem tytuły. Mój wzrok zatrzymała się na grubej książce bez
tytułu, ani autora, obitej w czarną skórę. Ciekawość wzięła nade mną górę i
wyjęłam ją z półki. Zaczęłam przeglądać. Okazało się, że jest to album ze
zdjęciami. Zdjęciami Lou z czasów młodości, z rodziną, przyjaciółmi, były też
nowsze zdjęcia. Louis wybierający się na przesłuchanie do X Factora albo ubrany
jak wieśniak na jakiejś imprezie. Na ostatniej fotografii znajdował się Louis,
dorosła kobieta, dwie nastolatki oraz dwie mniejsze dziewczynki. Uważnie
skanowałam zdjęcie. Na ich twarzach były uśmiechy. Czyżby to była jego mama i
jego siostry? Wow cztery siostry. Jego matka najwidoczniej lubi bawić się w
produkcję dzieci. Rozmyślania przerwało mi głośne odchrząknięcie. Momentalnie
spojrzałam w stronę wydobytego dźwięku, a album wypadł mi z rąk. Chłopak
patrzył na mnie złowrogo.
- Mogę
wiedzieć co ty kurwa robisz?! - syknął. Nogi ugięły się pode mną, a serce
zrobiło fikołka.
- Ja…
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie kochani! Jak widzicie powracam po bardzo duuuuuuuuugiej przerwie z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się wam podoba. Jako, że dzisiaj są urodziny naszego słoneczka Lou i Wigilia, chciałabym wam życzyć zdrowych, pogodnych, wesołych świąt, spędzonych w gronie najbliższych. Życzeń noworocznych wam nie składam, bo mam nadzieję, że jeszcze uda mi się coś wrzucić przed nowym rokiem. Także ten... do następnego :)
Przepraszam jeśli wkradły się jakieś błędy
Rozdział genialny ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział..
kocham twoje ff <3<3<3
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
wiem że Lou to twój ulubieniec dlatego składam ci życzonka z okazji jego urodzin <3 naj,naj
Super jest czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie http://malyswiatzoe.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na nn :)
OdpowiedzUsuń@sylwestra1212
Cały ff jest po prostu cudowny *-*
OdpowiedzUsuń@Secret_idiot
Boski *.*
OdpowiedzUsuń@Natalie14798
Boski ff <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział ;**
/@justin_ma_swag