- No kurwa
słucham! - głos chłopaka był pełen jadu.
- Nie
wydzieraj się na mnie! I nie kurwuj mi tu! - odzyskałam pewność siebie.
- Jestem w
swoim domu i jestem dorosły. Będę robił to na co mam ochotę!
- No patrz, a
zachowujesz się jak przedszkolak.
- Tak samo
jak ty! Nie będziesz mi matkować. Szacunek do starszych dziecko! - zaśmiałam
się słysząc jego słowa. Ja jestem dzieckiem?
- Sorry, ale
to nie ja mam napady szału jak ktoś sobie obejrzy mój album ze zdjęciami.
- Nic nie
rozumiesz - powiedział normalnym tonem.
Nastroje
zmieniają mu się jak kobiecie w ciąży. Louis zmierzał w moim kierunku. Już myślałam,
że mi przywali, a on podniósł album i odłożył go na miejsce. Co z nim nie tak?
Przed chwilą wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, a teraz nagle taki spokój.
Może on potrzebuje jakiegoś psychiatry? Tak, zdecydowanie tak. Ciekawe czy
reszta chłopaków wie, że on ma takie wybuchy i jak je wytrzymują. Właśnie
dlatego cieszę się, że nie jestem w girlsbandzie, do którego ludzie z Modestu
chcieli mnie wsadzić. Nie mam zamiaru znosić fochów innych, a teraz będę
musiała. Pieprzona współpraca z One Direction. Jeśli Louis, albo którykolwiek z
nich będzie miał takie wybuchy to się chyba powieszę. Chłopak stanął
naprzeciwko mnie i położył swoje dłonie na moich ramionach.
- Muszę zadać
ci bardzo ważne pytanie - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- To zadaj.
- Jak ty
właściwie masz na imię? Bo przedstawiłaś się nam jako Xanta, a to nie może być
twoje imię.
- Gwen.
- Gwen -
powtórzył.
Może on na
serio jest w ciąży. Z wściekłego do spokojnego, a teraz… teraz nawet nie umiem
tego określić. Ten chłopak jest kurewsko dziwny. Przeniósł dłonie na moje włosy
i delikatnie za nie pociągnął.
- Co ty do
cholery robisz? - zdziwiłam się.
- Masz ładne
włosy - szepnął mi do ucha, sprawiając, że poczułam jego ciepły oddech na szyi.
Co on
odpierdala? Wiem do czego prowadzą takie zachowania i nie za bardzo mi się to
podoba. Oczywiście jest seksowny… i to bardzo. Jeszcze półtora roku temu pewnie
sama bym się na niego rzuciła, ale nie teraz. Nie po tym co przeżyłam. Potrząsnęłam
głową odganiając od siebie wszystkie wspomnienia i myśli na ten temat.
- Wszystko
ok.? - spytał z troską.
- Tak.
Złapałam z
nim kontakt wzrokowy. Ależ on ma piękne oczy. Bojąc się, że zrobię jakąś
głupotę - na przykład go pocałuję - przytuliłam się do chłopaka. Na początku
był zdziwiony, ale później schował mnie w swoich umięśnionych ramionach.
Szczerze mówiąc było mi bardzo przyjemnie. Dawno nikogo nie przytulałam.
Chłopak oparł brodę o moją głowę. Trwaliśmy w uścisku przez jakiś czas.
- A to było
za co? - zapytał, kiedy się od niego odsunęłam.
- Nie wiem -
odparłam. - Po prostu czułam potrzebę przytulenia kogoś - wzruszyłam ramionami.
- I zawsze,
kiedy masz potrzebę przytulenia kogoś przytulasz pierwszą lepszą osobę? Nawet
menela na ulicy? - zaśmiałam się słysząc jego słowa.
- Meneli w
pierwszej kolejności - zażartowałam.
Chłopak
wybuchnął niepohamowanym śmiechem, po chwili lądując na podłodze i tarzając się
po ziemi. Patrzenie na to tak mnie rozbawiło, że zaraz do niego dołączyłam. Czułam
się jak beztroska nastolatka, która brechta się z najlepszą przyjaciółką.
Tylko, że zamiast przyjaciółki miałam obok siebie dorosłego faceta.
"Dorosłego".
- Gewn -
chłopak zdążył się uspokoić i ułożył się na podłodze, trzymając rękę pod głową.
- Co jest? -
zajęłam miejsce obok niego, zachowując odpowiedni odstęp.
- Zgłodniałem,
a jest dopiero pierwsza. Co powiesz na pizzę?
Od razu
przytaknęłam. Podnieśliśmy się z ziemi i ruszyliśmy w kierunku kuchni. Meble i
ściany były - uwaga, uwaga spotka was szok - białe. Pomieszczenie nie było
duże, ale w pełni wyposażone. Na jednej ze ścian znajdowało się całkiem spore
okno. Myślałam, że Louis zamówi potrawę albo ma gotową w zamrażarce, ale
okazało się, że sami musimy ją zrobić. Po dokładnym przeszukaniu lodówki udało
mi się znaleźć gotowe ciasto do pizzy. Zawsze jakieś ułatwienie. Kazałam
chłopakowi się nim zając, a sama włączyłam piekarnik. Wystawiłam na blat
mozzarellę, szynkę, bekon, cebulę oraz paprykę. Starłam ser na tarce i
pokroiłam resztę składników. Razem z Lou sprawiliśmy, że wszystkie produkty
znalazły się na cieście. Włożyliśmy pizzę do piekarnika. Po jakiś piętnastu
minutach siedzieliśmy w salonie zajadając się posiłkiem. Tematy naszych
pogaduszek były dość luźne. Opowiadaliśmy sobie nawzajem żarty i śmieszne
wydarzenia z życia. Czułam się jakbym siedziała z najlepszym przyjacielem,
którego nigdy nie miałam. Zawsze byłam typem samotnika. Nie potrzebowałam
nikogo, ale potrafiłam walczyć o swoje.
***
- Za to ja… -
zaczęłam, gdy chłopak skończył mi opowiadać o tym, jak pokazał nauczycielce
goły tyłek. - Kiedy miałam chyba trzynaście lat spoliczkowałam koleżankę
trampkiem, bo powiedziała, że jestem chłopczycą, ponieważ gram z chłopakami w
nogę i nie noszę sukienek. Zawiesili mnie na tydzień.
- Ostro - stwierdził
Louis, śmiejąc się.
Nagle telefon
mojego towarzysza zawibrował. Chłopak odebrał nastawiając na głośnomówiący.
- Louis gdzie
ty do cholery jesteś? Jest szesnasta, a was nie ma w radiu! - usłyszeliśmy głos
Zayna.
- Która?! -
dopiero w tym momencie spojrzałam na zegarek. Mulat miał rację.
- Już
jedziemy - powiedział niebieskooki i się rozłączył.
Wstaliśmy z
kanapy, jakby nas poraził prąd. Szybko wrzuciliśmy brudne naczynia do umywalki
w kuchni i wybiegliśmy z domu. Wskoczyliśmy do samochodu. Niestety o tej porze
w Londynie są straszne korki. Menedżerka nie będzie zadowolona. Pewnie znów
mnie opierdzieli. Wywróciłam oczami na samą myśl. Nerwowo pukałam palcami o
kierownicę stojąc na światłach. Czy ludzie tutaj naprawdę nie potrafią jeździć?
Czas mijał coraz szybciej. Wpadliśmy do radia dziesięć po siedemnastej. Nie
dobrze. Wywiad już się zaczął. Po przejściu progu naszym oczom ukazali się
menedżerowie.
- No proszę
kto łaskawie się zjawił. Williams i Tomlinson.
------------------------------------------------------------------------------------------
Na wstępie przepraszam, że taki krótki, ale chciałam się wyrobić przed nowym rokiem, żeby złożyć wam życzenia. Postaram się, żeby kolejny był dłuższy.
Szczęśliwego Nowego Roku, spełnienia wszystkich marzeń i żeby 2014 był dużo lepszy.
Jeśli udało ci się przeczytać moje wypociny będę wdzięczna za zostawienie opinii na temat rozdziału w komentarzu.